Archiwa tagu: usa

Podczas naszego pobytu w USA, przez niewiele więcej niż 2 miesiące (dokładnie – od 2.04 do 10.06) przejechaliśmy samochodem 21 tys. kilometrów. Najpierw przejechaliśmy z Waszyngtonu, przez Nowy Orlean, do stanu Colorado, potem zwiedziliśmy okoliczne stany (Utah, Nevadę, Arizonę i Nowy Meksyk), wybraliśmy się do Kaliforni, gdzie przejechaliśmy niemal całe jej wybzeże, a na koniec z Kaliforni wróciliśmy na wschód, do Nowego Jorku. Przejechaliśmy więc dużo i to w dodatku po bardzo różnych terenach, w bardzo różnych miejscach. Postaram się poniżej napisać trochę o naszych doświadczeniach związanych z jeżdżeniem po tym kraju – może przyda się to komuś, kto planuje również jeździć po USA. Na początek jedno wrażenie ogólne – po tym kraju jeździ się bardzo przyjemnie. Drogi są zwykle dobrze oznaczone, są dobrze utrzymane, a kierowcy kulturalni. Skąd wziąć samochód? Pierwsze i dość oczywiste pytanie, które trzeba sobie zadać, to skąd w ogóle wziąć samochód? Możliwości jest oczywiście sporo,…

Czytaj dalej

Dojechaliśmy do Chicago, gdzie jest początek kultowej „drogi matki”, czyli Route 66. Dla nas to koniec wycieczki tą niesamowitą drogą, która choć oficjalnie nie istnieje, bo została skreślona z rejestru dróg krajowych w 1985 roku, to pamięć o niej wśród Amerykanów (i nie tylko) jest ciągle żywa. Droga 66 została oddana do użytkowania w 1926 roku, jako pierwsza droga międzystanowa łącząca północny-wschód z południowym-zachodem kraju. Liczyła prawie 4tys km. Przez lata odgrywała ważną rolę w życiu Amerykanów. Z czasem jednak drogę zastępowano nowymi drogami – mniej krętymi, szerszymi, nowoczesnymi, omijając miasta. Dla pominiętych miasteczek był to dramat, bo prowadzone przy drodze 66 interesy: stacje benzynowe, restauracje, motele, stacje obsługi samochodów itp. z dnia na dzień padały, bo straciły klientów. Dopiero po latach, dzięki powołanemu stowarzyszeniu drogi 66, które wywalczyło dla drogi status obiektu historycznego, droga ożyła i stała się atrakcją turystyczną. Do dziś zachowało się 85% pierwotnej drogi. My wjeżdżaliśmy…

Czytaj dalej

Kto by nie chciał zobaczyć Las Vegas? Miasto grzechu, rozpusty, rozrywki, przepychu, kiczu… to chyba jedne z najczęstszych określeń tego dosyć młodego, bo liczącego 113 lat, miasta. No i musieliśmy zobaczyć i my 🙂 Ale czy to miasto dla dzieci? Przyjechaliśmy wieczorem, następny dzień zaplanowaliśmy na zwiedzanie, a kolejnego pojedziemy dalej. Las Vegas to miasto pośrodku niczego (a dokładniej to piaszczysto-żwirowej pustyni Mojave), gorąco tam strasznie, ale niezrażeni po śniadaniu ruszamy w miasto. Najpierw do starej części miasta, gdzie wszystko się zaczęło. Idziemy pustą ulicą Las Vegas Blvd mijając co jakiś czas opuszczone budynki, w których były restauracje, sklepy, motel… hmmm… niewiele spotykamy osób, głównie bezdomnych z całym swoim dobytkiem w wózku marketowym lub na rowerze (pod jednym z wiaduktów, pod którym przejeżdżaliśmy wjeżdżając do miasta, na chodnikach rozstawione są namioty, w których mieszkają). Jest też kilka kapliczek ślubnych – przeważnie małe białe budynki przy których stoją limuzyny oraz tablice…

Czytaj dalej

Gdy jechaliśmy przez południową Australię, zachwycałem się pustką, uczuciem oderwania od rzeczywistości, jakbym był gdzieś w równoległym świecie, w którym niemal nie ma ludzi. Potem był nasz pierwszy amerykański road trip – droga z Waszyngtonu do Colorado. Tam najpiękniejsza była różnorodność – krajobrazów, ludzi, klimatów. Co pozostało na kolejną naszą samochodową wyprawę po USA? To, z czym do tej pory kojarzył mi się taki road trip: wielkie, skaliste góry, monumentalne, czerwone skały, krajobrazy niemal pustynne, z wyrastającymi nie wiadomo skąd skalnymi monolitami, wielkie ciężarówki, wypolerowane na wysoki połysk…i droga. Droga raz wijąca się jak wąż wśród skalistych gór, nie pozwalając zobaczyć, co kryje się za kolejnym zakrętem, a później z kolei prosta na wiele mil do przodu – jakby obiecując, że na końcu doprowadzi nas aż do samych chmur. Te kilka dni to zapewne jeden z najlepszych momentów całego naszego wyjazdu. Poniżej bardziej chronologiczny opis tego gdzie byliśmy i co…

Czytaj dalej

Trzy miasta położone daleko od siebie, w różnych stanach, bardzo się od siebie różniące, z innym klimatem. To też pierwsze duże miasta, jakie zwiedziliśmy w Stanach Zjednoczonych. Krótko napiszę co nas w nich urzekło, resztę zobaczcie na zdjęciach sami. Miami To miasto kojarzyło mi się głównie z serialem CSI: Kryminalne zagadki Miami. Wieczne słońce, błękitne niebo bez chmurki, palmy, drogie i szybkie samochody… Tak Miami pokazywano w serialu i w sumie… tak właśnie wygląda 🙂 Do tego piękne duże jachty, bo dużo tu wody. W mieście można za darmo przejechać się nadziemną kolejką, która jedzie bez kierowcy – jest całkowicie automatyczna. Oczywiście skorzystaliśmy i obiema liniami przejechaliśmy całą trasę przejeżdżając między szklanymi wieżowcami. Przespacerowaliśmy się też przez downtown i odwiedziliśmy centrum handlowe (tam parkowaliśmy i zjedliśmy obiad w niemieckiej restauracji), a potem przejechaliśmy przez ekskluzywne Miami Beach. Waszyngton To miasto przywitało nas chłodno… Przylecieliśmy pod koniec marca, a tu wiosna dopiero się…

Czytaj dalej

5/5