Archiwa kategorii: Hong Kong

Wiem, wyjechaliśmy z Hong Kongu już ponad 2 miesiące temu (dokładnie 10 września). Czyli zanim minął pierwszy miesiąc naszej podróży. A tymczasem dzisiaj mijają już 3 miesiące. Jednak, jak mawiają najstarsi z indian, lepiej późno niż wcale – poniżej więc kilka zdjęć z HK. Teraz zabiorę się za Japonię.

Noclegi rezerwowane przez Airbnb nadal się sprawdzają, na szczęście. Ceny różne, różne też standardy, ale każde miejsce ma swój klimat. Poniżej informacje o naszych noclegach w kolejnych azjatyckich miastach. Kuala Lumpur 1 Bedroom Studio at Heart of Kuala Lumpur link, 5 nocy, 135zł/noc Świetne miejsce! Mieszkaliśmy na 29. piętrze, a z okien piękna panorama miasta, widok m.in. na Petronas Twin Towers i wieżę telewizyjną Menara KL. Mieliśmy do dyspozycji malutką kuchnię, salon, sypialnię, małą garderobę i łazienkę z wielkim prysznicem (niestety myliśmy się w letniej wodzie…). Na 6. piętrze był plac zabaw, basen, siłownia i chińska restauracja (skorzystaliśmy tylko z pierwszego i ostatniego). Nie było pralki, ale jakoś przeżyliśmy. W pobliżu polecana indyjska knajpka Tg’s Nasi Kandar. Bardzo polecamy to miejsce 👍 Hong Kong Mother-in-law flat in a peaceful Hong Kong village link,  8 nocy, 245zł/noc W Hong Kongu ciężko było znaleźć coś większego od jednego maleńkiego pokoju będącego jednocześnie salonem, sypialnią i kuchnią… Baliśmy…

Czytaj dalej

Wyjeżdżając robiliśmy wiele postanowień. Standardowe rzeczy, typu: będziemy oszczędzać (żeby nam wystarczyło na więcej niż 3 miesiące podróżowania), będziemy dostosowywać się do dzieci, nie będziemy martwić się, co będzie po powrocie. Oczywiście wszystkie regularnie łamiemy. A najbardziej regularnie łamiemy to pierwsze. Pierwszy z brzegu przykład – planowaliśmy kawę robić sobie grzecznie (i tanio) w domu i dopiero potem ruszać na podbój lokalnego świata. A wyszło jak? Wyszło jak zwykle – wychodzimy z domu bez kawy, padamy z nóg i zatrzymujemy się w pierwszym napotkanym lokalu dużej spółki kawowej z Seattle. Gdzie kupujemy duże kawy. I duże ciastka. I tak niemal codziennie. Może na Sri Lance było inaczej – ale to głównie dlatego, że tam chyba jeszcze macki z północno-zachodnich USA nie dotarły. Przed czytaniem kolejnego akapitu ostrzegam osoby konserwatywnie nastawione do wychowywania dzieci, zwłaszcza te o słabych nerwach – przejdźcie od razu dalej, po co macie na nas pomstować. Otóż…

Czytaj dalej

Przed 1997 rokiem Hong Kong był brytyjski. I wszystko było proste. Brytyjski…i już. A teraz? Teraz trochę jest Chinami, a trochę nimi nie jest. W części obszarów (w szczególności – polityka zagraniczna i obrona) – to zdecydowanie część Chin. A w innych – już nie. Przykładowo – żeby wjechać, nie potrzebujemy żadnej wizy. Ale wjazd dalej, z HK na terytorium Chin-Chin, to jak przekroczenie granicy. Tam już potrzebujemy wizy. Tak się składa, że byłem w HK w dziesiątą rocznicę przekazania, a teraz jestem w dwudziestą. Co się zmieniło? Jeszcze nic takiego nie zauważyłem. Wiem, co się na pewno nie zmieniło: taksówki. Jeżdżą takie same samochody. Mam wrażenie, że wręcz te same. A wspomnę tylko, że już 10 lat temu wydawały się przestarzałe. Ale to stare, dobre Toyoty. I prawie wszystkie na gaz. To efekt jakiegoś lokalnego programu pro-ekologicznego sprzed lat. A tak na marginesie, jak już o samochodach – od…

Czytaj dalej

4/4