Archiwa kategorii: Inne

Pontiac

  310 dni. Ile to zdjęć w czasach, gdy każdy może być fotografem? W naszym przypadku – w telefonach mieliśmy po ok.3tys. zdjęć. A do tego niemal równe 19tys. zrobionych aparatem. Dużo? Policzmy. Gdybyśmy chcieli wszystkie obejrzeć, jedno po drugim, przeznaczając na każde średnio 1 sekundę (chociaż trudno w takim czasie chociażby dokładniej zauważyć, co na zdjęciu jest), potrzebowalibyśmy niemal 7 godzin. 7 godzin nieustannego wpatrywania się w ekran. Nie do wytrzymania. Zarówno dla nas, którzy tam byliśmy i zdjęcia przenoszą nas z powrotem do pięknych miejsc, jak i dla wszystkich tych, którzy z nami nie byli, ale chcą chociaż trochę uczestniczyć w naszej podróży. Nie będę tutaj próbował pisać żadnego poradnika typu „Fotografowanie w podróży” – jest wiele takich dostępnych, napisanych przez dobrych lub bardzo dobrych fotografów. Jedyna uwaga, jaką mogę dać, jest taka, że czasami warto zrobić zdjęcie zupełnie niezgodnie z wszelkimi zaleceniami czy poradami. Bywa, że takie…

Czytaj dalej

Rok temu byliśmy w USA. W Waszyngtonie. I szykowaliśmy się już do pierwszej trasy samochodowej – przez Blue Ridge Parkway do NOLA (Nowy Orlean) i dalej na zachód – do Colorado. Niedawno myśleliśmy „a rok temu lecieliśmy do Australii”, „rok temu byliśmy w Nowej Zelandii”, „rok temu napawaliśmy się pięknem pacyfiku na Wyspach Cooka”, „rok temu był nasz najdłuższy lot – do Buenos Aires”. W którymś momencie z lekką trwogą i niemałym smutkiem zauważliśmy: „rok temu rozpoczął się ostatni etap naszego wyjazdu – USA”. Teraz czekamy jeszcze na moment, w którym powiemy: „rok temu wróciliśmy”. Czyli żyjemy jeszcze naszym wyjazdem? Trochę tak – to była niesamowita przygoda. Ale troche nie – życie jest niesamowite każdego dnia. Chociaż czasami trudniej to docenić walcząc z wrzeszczącym i wierzgającym każdą kończyną dzieckiem niż robiąc sobie kolację na plaży w południowej Australii. Nie będę też ukrywał, że co jakiś czas pojawia się w rozmowach…

Czytaj dalej

Ile to miesięcy minęło od naszego powrotu? Już cztery? Ile postów napisaliśmy w tym czasie? Hmm…w tym momencie chyba powinno się robić trochę wstyd. Może powinno, ale nie robi – rzeczywistość ma tę ciekawą cechę, że zawsze zaangażuje nas na 100%. Niezależnie od tego, czy jest rzeczywistością lankijskiego pociągu, rzeczywistością pacyficznej walki z pająkami czy florydzkiego s’mores-owania. Ale widzicie? Wracam do Was. Wracam, żeby podzielić się kilkoma zdjęciami, które w najlepszy sposób opisują nasze podróżnicze miesiące. Zanim przejdę do owych zdjęć, najpierw trochę liter. Pytacie nas często, gdzie nam się najbardziej podobało – to trudne pytanie. Każde miejsce było wyjątkowe. Inne. Są miejsca, do których nas specjalnie już nie ciągnie (chociażby Chile), ale są też takie, do których już teraz wiemy, że będziemy próbowali wrócić: Japonia (tak – głównie przez jedzenie). Australia – tam jest jeszcze dużo do zobaczenia, ale tam są też Judy, Kate i Tony, za którymi bardzo…

Czytaj dalej

Po powrocie do Polski zatrzymaliśmy się u moich rodziców – tam na spokojnie przestawiliśmy nasze zegary biologiczne, bo zmienił się nam czas o 6 godzin (nie było łatwo – przez kilka dni zasypialiśmy dopiero koło 2 w nocy…) i nacieszyliśmy się babcią i dziadkiem. Takie wakacje po wakacjach – były nam wszystkim potrzebne. W zeszły wtorek wróciliśmy do naszego domu. Dzieci nie mogły się już doczekać swoich zabawek i zabawy z sąsiadami. Ja chciałam w końcu ugotować coś w swojej kuchni i mieć większy wybór ubrań 🙂 Tomek marzył, aby stanąć w gabinecie przy swoim stole roboczym i popracować w ciszy… Wiedzieliśmy jednak, że przez ostatnie miesiące nasz dom nie był tak do końca nasz i musimy go na nowo urządzić znosząc nasze rzeczy ze strychu. Wiedzieliśmy też, że nasi najemcy nie dbali o dom tak, jak my dbaliśmy o domy, które wynajmowaliśmy… Co więc zastaliśmy? Brak prądu… odłączono go…

Czytaj dalej

Dokładnie tyle spędziliśmy poza domem, podróżując dookoła świata.   Teraz, kilka dni po powrocie do Polski, jeszcze przestawiamy się na nasz czas, na życie pełne…stałości (tak, dzieci pytają co jakiś czas – „gdzie dzisiaj jedziemy?”), na zupełnie inne problemy (dom…) – ale postaramy się jeszcze kilka miejsc opisać. I na pewno powstaną jeszcze posty trochę podsumowujące nasz wyjazd – co warto zabrać? co się sprawdziło w podróży? czego brać nie warto? Tymczasem – krótki post pokazujący nasz wyjazd w liczbach. 310 dni – tyle byliśmy poza domem Z tych 310 dni, 83 godziny, czyli 3,5 dnia, spędziliśmy latając (czyli ponad 1,1% czasu całego wyjazdu 😉 ). Nie – nie będę Was zanudzał informacjami o tym, jakimi samolotami i jakimi liniami lotniczymi lataliśmy ;-). W czasie tych 83 godzin przelecieliśmy ponad 60000 kilometrów – czyli okrążyliśmy Ziemię 1,5 raza (chwila…czy my nie planowaliśmy lecieć tylko raz dookoła świata???) Lotów było dość…

Czytaj dalej

Podczas naszego pobytu w USA, przez niewiele więcej niż 2 miesiące (dokładnie – od 2.04 do 10.06) przejechaliśmy samochodem 21 tys. kilometrów. Najpierw przejechaliśmy z Waszyngtonu, przez Nowy Orlean, do stanu Colorado, potem zwiedziliśmy okoliczne stany (Utah, Nevadę, Arizonę i Nowy Meksyk), wybraliśmy się do Kaliforni, gdzie przejechaliśmy niemal całe jej wybzeże, a na koniec z Kaliforni wróciliśmy na wschód, do Nowego Jorku. Przejechaliśmy więc dużo i to w dodatku po bardzo różnych terenach, w bardzo różnych miejscach. Postaram się poniżej napisać trochę o naszych doświadczeniach związanych z jeżdżeniem po tym kraju – może przyda się to komuś, kto planuje również jeździć po USA. Na początek jedno wrażenie ogólne – po tym kraju jeździ się bardzo przyjemnie. Drogi są zwykle dobrze oznaczone, są dobrze utrzymane, a kierowcy kulturalni. Skąd wziąć samochód? Pierwsze i dość oczywiste pytanie, które trzeba sobie zadać, to skąd w ogóle wziąć samochód? Możliwości jest oczywiście sporo,…

Czytaj dalej

Jeździmy i latamy po świecie już dobrych kilka miesięcy. Spaliśmy w niezliczonej liczbie miejsc. Wiele z nich to były hotele, część – domy należące do naszej rodziny, ale najwięcej nocy spędziliśmy w prywatnych domach/mieszkaniach, wynajmowanych zwykle przez AirBnB. Traktowaliśmy wszystkie te miejsca jakby były nasze własne – dbaliśmy o nie, staraliśmy się zostawić je w stanie takim samym lub czasem lepszym niż gdy się wprowadzaliśmy. To wydawało nam się zupełnie normalne – przecież wypada dbać o wszystko. A tymczasem w domu…sytuacja jest zupełnie inna. Żebyśmy mogli wyjechać, musieliśmy wynająć nasz kochany domek. Niestety – nie przez AirBnB, tylko znaleźliśmy najemców za pośrednictwem biura nieruchomości. Przez pierwszych kilka miesięcy było względnie dobrze – płacili na czas, nie mieliśmy bardzo dużych skarg od sąsiadów. Ale teraz sytuacja się zmieniła – niemal od początku roku nie otrzymujemy czynszu i żadnych innych opłat, a dom podobno jest mocno zniszczony (porozbijane okna, zepsuta brama –…

Czytaj dalej

W ciągu ostatniego miesiąca przejechaliśmy samochodem około 10 tys km, przejeżdżając przez 14 stanów USA. Nieźle, co? Dla wielu dorosłych to wyczyn, a co dopiero dla dzieci… Muszę przyznać, że jestem dumna z naszych dzieci! Znoszą podróż bardzo dobrze – jazda samochodem jest dla nich czymś naturalnym i nie trzeba ich na siłę do niego wsadzać 🙂 Pięciolatek i dwulatka – co robią przez długie godziny w samochodzie? Poniżej nasze sposoby na to, by jazda samochodem nie była nudna: Oglądanie tego, co za oknem. Ja uwielbiam patrzeć przez okno na zmieniające się krajobrazy. Staram się zainteresować też dzieci tym co mijamy, wykorzystać mijane obrazy do rozmowy na nowe tematy. Problem jest jednak taki, że Mela niezbyt wiele widzi ze swojego fotelika, a jak nie widzi tego, o czym rozmawiamy, to się bardzo denerwuje… możemy więc rozmawiać o tym co wysoko 😉 na niebie, albo w górach. Książeczki. Mamy kilka książeczek…

Czytaj dalej

Pewnie lataliście samolotami? Nam też się już zdarzyło kilka razy. Najpierw odprawa – jeżeli tylko się da, robiona online. Czasami się nie da – gdy lataliśmy na początku, jak Mela jeszcze nie miała 2 lat, zwykle dostawałem komunikat, że nie mogę zrobić odprawy online i musimy zgłosić się do stanowiska na lotnisku. Jeżeli nadajecie bagaże – po odprawie (lub podczas) trzeba oddać bagaż. Częsty widok na lotniskach – pootwierane walizki i ludzie gorączkowo próbują coś wyjąć, żeby zmieścić się w limitach wagowych (nam się to też raz zdarzyło – lot z Brisbane do Adelajdy…już dawno temu). Kolejny krok – kontrola dokumentów (jeżeli lecimy zagranicę). I stąd zwykle już tylko kontrola bezpieczeństwa i można iść czekać na samolot. Chociaż wydaje mi się, że kolejność czasami jest zamieniona – tzn. samolot zwykle jest na końcu, ale dokumenty i bezpieczeństwo zamieniają się miejscami. I lecimy. Proste, prawda? I powtarzało się to z miasta…

Czytaj dalej

16 lutego minęło dokładnie pół roku od dnia, gdy wylatywaliśmy z Polski. Z puktu widzenia liczb, przez te 6 miesięcy: W powietrzu spędziliśmy 59 godzin i 15 minut, czyli 2,5 doby – całkiem sporo. W tym czasie przelecieliśmy ponad 44tys. kilometrów, czyli już więcej niż wynosi obwód Ziemi. Oprócz samolotów, podróżowaliśmy też: pociągami szybkimi, pocągami wolnymi i pociągami bardzo wolnymi, autobusami, tuk-tukami, tramwajami, metrem, samochodami (taksówki, Uber, wynajmowane, prywatne), katamaramani, łódkami, promem, kolejkami linowymi, kolejkami wąskotorowymi, chwilę rowerem. Jeszcze kilka środków transportu do zaliczenia nam pozostaje… Piechotą przeszliśmy kilkaset kilometrów – najwięcej chodziliśmy w Japonii i na początku w Australii. Później w Australii, Nowej Zelandii i częściowo na Rarotonga jeździliśmy wynajmowanymi samochodami. Trzy osoby z naszej czwórki obchodziły już urodziny na wyjeździe – pierwsze były w Japonii, drugie w drodze z Japonii do Australii, a trzecie w Nowej Zelandii. Spaliśmy w 18 różnych miejscach. Łącznie z Europą, z której wylatywaliśmy,…

Czytaj dalej

10/17