Archiwa kategorii: Inne

To były nasze pierwsze święta spędzone poza Polską. Ciekawa byłam zawsze, jak to jest, jak Boże Narodzenie jest w lecie, bez śniegu, czapek i kurtek. No i udało się – tegoroczne święta spędziliśmy w Waiuku w Nowej Zelandii. Było gorąco, bo 25-26 stopni, ale nie tylko z tego powodu było inaczej. Nowozelandczycy nie są mocno religijni, więc święta nie są tu raczej głęboko przeżywane. Symbolami świąt spotykanymi w sklepach czy na ulicach są najczęściej Mikołaj (co ciekawe – nawet tu jest ciepło ubrany w czapkę, rękawiczki i ciepłe buty) i rzadziej choinka. Nie ma szopek, żłóbka, trzech króli… Nie ma też takiej bieganiny przedświątecznej, tłumów w sklepach i wielkich kolejek do kas. Gdy dzień przed Wigilią robiliśmy zakupy spożywcze zaskoczyło nas, że ludzie w sklepie się do siebie uśmiechają, sprzedawcy i kasjerzy są mili i nie wyglądają na przemęczonych. W okresie przedświątecznym niemal w każdym centrum handlowym siedzi Mikołaj, z…

Czytaj dalej

Wszystkim, którzy śledzą nasze losy w podróży, a jest Was całkiem sporo, życzymy aby te najbliższe dni były Wasze. Niech te święta będą takie, jakich potrzebujecie: spokojne lub szalone, z rodziną lub właśnie bez, eleganckie lub w pidżamie… Bez udawanych uśmiechów i uprzejmości, ale szczere i wśród tych, z którymi faktycznie macie ochotę spędzić ten czas. A jeśli nie możecie być z nimi fizycznie w te dni (bo np. są na drugim końcu świata ;-)), to pomyślcie o nich ciepło i z uśmiechem – bez niepotrzebnego smucenia się 🙂 O tym, jak my spędzamy święta w tym roku napiszę wkrótce – teraz idę pomalować paznokcie na świąteczny, czerwony kolor 😉

Jak pewnie zauważyliście, ogarnęło nas lenistwo. Lenistwo przeogromne, a wynikające z wcześniejszego nadmiaru aktywności. Od niemal dwóch tygodni jesteśmy w Australii – przez pierwszych kilka dni byliśmy w Cairns, gdzie jeszcze trochę staraliśmy się chodzić i jeździć (o tym w innym wpisie…jeżeli uda nam się wygrać z lenistwem), ale od tygodnia jesteśmy w Brisbane i nie robimy niemal nic. Nie ukrywam, że mamy wsparcie w nicnierobieniu z dwóch stron: po pierwsze, mamy bardzo fajny domek, ze sporą ilością różnych zabawek i bardzo fajnymi gospodarzami. A po drugie – pada deszcz. Innymi słowy – jesteśmy teraz jak ten wielki żółw (tak swoją drogą – to żółw z Green Island, czyli już niemal Great Coral Reef, wielka rafa koralowa, w okolicach Cairns), który powoli wypływał co kilka minut zaczerpnąć powietrza, ale poza tym większość czasu spędzał w bezruchu na dnie oceanu. W ramach tego lenistwa więc, zamiast pisać coś nowego, po prostu…

Czytaj dalej

Patrzycie na nasze uśmiechnięte zdjęcia, czytacie posty o nowych odwiedzonych miejscach i myślicie pewnie, że jest nam cały czas tak cudownie, że to taka sielanka, że tylko pozazdrościć… A ja się muszę przyznać do czegoś… Do tego, że czasami mam po prostu tego dosyć! Dziwne? Pojechała w podróż życia i po dwóch tygodniach ma dość??? A tak! Najpierw miałam dosyć drożdżowych słodkich bułek pakowanych w folię, które były jedynym nieostrym „pieczywem”, jakie dało się kupić na Sri Lance… W miejscach, w których byliśmy, trudno było o „normalne” sklepy, w których można kupić coś na kolację czy drugie śniadanie. Czasami był chleb tostowy i zupki chińskie, ale to też nie jest to, czym chciałam codziennie karmić dzieci… i siebie też. W Kuala Lumpur sklepów może i więcej, ale to najczęściej coś typu naszej żabki, bardzo słabo zaopatrzonej. I o ile jedzenie jest w miarę tanie w Malezji, to nabiał (solone masło,…

Czytaj dalej

Dwie walizki, dwa plecaki, mała walizka dziecięca trunky, składana spacerówka i moja torebka – to nasze bagaże. Co kryją w sobie? ubrania oczywiście Głównie letnie, cienkie. Są też peleryny przeciwdeszczowe i dodatkowe buty. Większość spakowana w wygodne torby-organizery do walizek, każdy z nas ma zestaw w innym kolorze. kosmetyki i ręczniki W miarę możliwości uniwersalne dla całej rodziny. Mam też kilka saszetek proszku do prania – takie jednorazówki są wygodne, a nie zawsze łatwo je kupić. Ręczniki kupiliśmy takie cienkie w decathlonie – zwijają się i zajmują mało miejsca, a do tego szybko schną. leki Lekarka rodzinna i lekarz medycyny podróży zaopatrzyli nas w porządną apteczkę leków na biegunkę, wymioty, gorączkę, katar, ból gardła i ucha, środki na tropikalne komary, ochronę przeciwsłoneczną, środki opatrunkowe. Większość leków jeszcze w wersji dla dorosłych i dzieci (czasem nawet osobno dla dzieci do lat 3 i powyżej…). Trochę więc się nazbierało. Pani doktor podpowiedziała…

Czytaj dalej

Wiele razy słyszałam „jak wy się spakujecie na rok”? No tak, trochę trzeba zabrać, ale mamy przecież wprawę w pakowaniu (częste wyjazdy do dziadków), więc sobie poradzimy. Weźmiemy tyle rzeczy, co na dwa tygodnie, bo będziemy przecież prać. Tak myślałam i pakowanie odkładałam do ostatniej chwili… Zdecydowaliśmy, że będziemy nadawać dwie walizki. Jedną z walizek wymieniliśmy na walizko-plecak, aby można było uwolnić ręce lub bez problemu podnieść ją, gdy będzie to potrzebne (np. podczas podróży pociągiem, autobusem). No i oczywiście okazało się, że te wszystkie rzeczy, które przez tygodnie zbieraliśmy na wyjazd i układaliśmy w różnych „kupkach”, nie mieszczą się… Konieczny był przegląd i redukcja i kolejny przegląd, tłumaczenie sobie wzajemnie po co to nam i kolejna redukcja… Najwięcej odłożyliśmy ubrań, bo przecież będzie ciepło, więc po co tyle długich spodni i bluz, poza tym zawsze można coś dokupić… Tylko trochę mi szkoda tych nowych kurtek, fajnej sukienki czy dodatkowej…

Czytaj dalej

Byłem przekonany, że w trzy dni spakujemy cały dom. Bez problemów, z uśmiechem na twarzy. Miała to być zabawa, dobry przedsmak całego wyjazdu. W końcu ile można zgromadzić w 5 lat? Pewnie domyślacie się, że wyglądało to trochę inaczej. Zajęło tydzień. Cały tydzień. Tydzień ciężkiej pracy. Tydzień oglądania efektów niezamierzonego zbieractwa. Kartony, walizki, torby, worki, nie-wiadomo-co…cała masa mniej czy bardziej niepotrzebnych rzeczy. Gdyby nie nieoceniona pomoc wielu osób – pewnie potrzebny byłby co najmniej drugi tydzień. Lub po prostu pozabijalibyśmy się w trakcie :-).

17/17