Po drugim miesiącu

Po drugim miesiącu

Jak pewnie zauważyliście, ogarnęło nas lenistwo. Lenistwo przeogromne, a wynikające z wcześniejszego nadmiaru aktywności. Od niemal dwóch tygodni jesteśmy w Australii – przez pierwszych kilka dni byliśmy w Cairns, gdzie jeszcze trochę staraliśmy się chodzić i jeździć (o tym w innym wpisie…jeżeli uda nam się wygrać z lenistwem), ale od tygodnia jesteśmy w Brisbane i nie robimy niemal nic. Nie ukrywam, że mamy wsparcie w nicnierobieniu z dwóch stron: po pierwsze, mamy bardzo fajny domek, ze sporą ilością różnych zabawek i bardzo fajnymi gospodarzami. A po drugie – pada deszcz.

Innymi słowy – jesteśmy teraz jak ten wielki żółw (tak swoją drogą – to żółw z Green Island, czyli już niemal Great Coral Reef, wielka rafa koralowa, w okolicach Cairns), który powoli wypływał co kilka minut zaczerpnąć powietrza, ale poza tym większość czasu spędzał w bezruchu na dnie oceanu.

W ramach tego lenistwa więc, zamiast pisać coś nowego, po prostu podam Wam kilka liczb podsumowujących dwa miesiące naszego wyjazdu – 16 października owe dwa miesiące minęły.

W tym czasie:

  1. Spędziliśmy w samolotach 32 godziny i 20 minut, przelatując w tym czasie 22830 kilometrów.
  2. Mieszkaliśmy w 13 różnych miejscach.
  3. Lataliśmy samolotami, jeździliśmy tuk-tukami, pociągami szybkimi i wolnymi, metrem, autobusami, taksówkami, uberami, samochodami prywatnymi, kolejkami linowymi (w tym taką, gdzie zamiast podłogi było szkło), tramwajami, nawet chwilę rowerem. Pływaliśmy promem, katamaranem i małą łódką ze szklanym dnem.
  4. Dwójka z nas miała już urodziny wyjazdowe – ale tych pierwszych raczej nic nie przebije.
  5. Zwiedziliśmy niezliczoną liczbę placów zabaw – otwartych, zamkniętych, płatnych i darmowych, fajnych i niefajnych, czystych i brudnych, dużych i bardzo małych. Ale niemal każdy wywoływał duży uśmiech na dwóch małych buziach.

Plany na najbliższe dni obejmują trochę dalszego lenistwa, trochę chodzenia po Brisbane (szczególnie South Bank – bardzo fajne miejsce), pewnie pojedziemy przytulać Koale i karmić kangury – ale o tym jeszcze napiszemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.