Kierunek: NOLA

Kierunek: NOLA

Kto z Was wie, bez pomagania sobie wyszukiwarkami, co to jest NOLA? Ja nie wiedziałem. Otóż NOLA to Nowy Orlean, LA. Czyli nasz pierwszy cel „pośredni” – miasto, które chcemy zobaczyć po drodze.

A oto jak wyglądały nasze pierwsze dni „road tripa” po USA:

  1. Wyjeżdżamy z Waszyngtonu, wjeżdżając od razu do stanu Virginia. I w tym stanie pozostaliśmy już do końca dnia. Najpierw jadąc na południowy-zachód jakąś w miarę regularną autostradą, ale potem wjeżdżając, koło miejscowości Waynesboro, na Blue Ridge Parkway. Było pięknie – widoki niesamowite. Trochę tylko żal, że mało zielono jeszcze. Pierwszy nocleg – Peaks of Otter Lodge, na samej BRP. Dotarliśmy tam jak już było zupełnie ciemno, po godz.21 – mimo że tego dnia przejechaliśmy tylko ok.390 kilometrów. Ale BRP jedzie się powoli – w dodatku zatrzymywaliśmy się dość regularnie, żeby podziwiać widoki. Warto było.
  2. Dzień 2 to początkowo dalej Blue Ridge Parkway, ale potem zjechaliśmy z niej i pojechaliśmy na południe normalnymi autostradami. Rozpoczynaliśmy w stanie Virginia, przemknęliśmy przez Karoliny – Północną i Południową i zakończyliśmy ten dzień w stanie Georgia, na przedmieściach Atlanty (w miejscowości Gainesville). Było więc więcej jeżdżenia (672 kilometry), a do hotelu dotarliśmy znowu koło godz.21. Dzieci wymuszają częstsze przystanki…ale pewnie to dobrze.
  3. Dzień 3 – ruszamy spod Atlanty, dalej kierując się na południowy-zachód. Ze stanu Georgia wjechaliśmy do Alabamy, gdzie od razu usta same zaczęły mi śpiewać znany przebój Lynyrd Skynyrd. Potem było Mississippi – dość krótko, bo to akurat taki wąski kawałek, i przed samym końcem drogi tego dnia wjechaliśmy do stanu Louisiana. Nocujemy na północ od NOLA, w miejscowości Pearl River – stąd mamy wystarczająco blisko do Nowego Orleanu, a w dodatku będzie nam łatwiej wyruszyć w trasę piątego dnia. Trzeciego dnia przejechaliśmy 790 kilometrów. Nieźle. Droga – dość zróżnicowana. Długie, ładne mosty, piękna zieleń (tu widać wiosnę), poza Atlantą – brak dużego ruchu. Cudowny zachód słońca.
  4. Dzień 4 – jeździmy mało. Do Nowego Orleanu i z powrotem. Cieszymy się, że można dzień spędzić nie przesiadując go wyłącznie w samochodzie. Za samochodem nie tęsknimy. Ale wiemy, co nas czeka w kolejne dni…

Podsumowując: w trzy dni przejechaliśmy ponad 1850 kilometrów i byliśmy w 7 stanach. Wynik dobry…i czas na zasłużony przystanek. Mam wrażenie, że kolejnego dnia w samochodzie już moglibyśmy nie wytrzymać…

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.