Pośrodku niczego

Pośrodku niczego

Z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn, od zawsze chciałem znaleźć się na wyspach pacyfiku. I to im wyspa dalsza i trudniej dostępna, tym lepiej. Od kiedy więc pojawił się pomysł na na nasz dłuuuugi wyjazd, do każdej wersji planowanej trasy dodawałem jakiś pacyficzny akcent. Pojawiały się wyspy bardziej znane, jak Fiji czy Polinezja Francuska, te znane mniej więcej – Samoa, Tonga, jak i te, które pewnie mało kto byłby w stanie umieścić bez pomocy na mapie – Kiribati (akurat to o tyle trudno umieścić na mapie, że jest to zestaw wysp rozstrzelony na 3,5 mln kilometrów kwadratowych), Nowa Kaledonia czy Wyspy Salomona. Ostatecznie wybraliśmy największą z Wysp Cooka, czyli Rarotonga. Czy to dobry wybór? Trudno powiedzieć nie zobaczywszy innych, ale na pewno nie żałujemy :-).

Wyspiarskie życie toczy się zgodnie z innym czasem – czasem wyspiarskim. Powoli. Przyjemnie. Przynajmniej z naszej perspektywy – tych, którzy nie muszą tam pracować. Miesiąc zleciał nam jakoś…szybko. Czy takie przyspieszenie też jest efektem stosowania czasu wyspiarskiego? Inaczej tego wytłumaczyć nie umiem. Przecież chwila miała tam trwać…

32 kilometry obwodu, ok.10000 mieszkańców, piękne plaże, ładne góry – to właśnie Rarotonga. Kilka miasteczek (największe to Avarua, najbardziej turystyczne – Muri, gdzie są chyba najpiękniejsze plaże i najwięcej resortów) i zadziwiająca liczba pojazdów – skuterów i samochodów. Aż się zastanawiam, po co tu tyle samochodów? Szczególnie, że mają tu znakomity transport publiczny – jeżdżą dwa autobusy, nazwane po prostu „Clockwise” i „Anticlockwise”. Prostota tych nazw jakoś skutecznie broni się przed ładnym przełożeniem na Polski…czy to powinno być: „jeżdżący w kierunku zgodnym z kierunkiem ruchu wskazówek zegara” i „jeżdżący w kierunku przeciwnym do kierunku ruchu wskazówek zegara” – tabliczka z nazwą autobusu zajęłaby większość przedniej szyby. I już widzę tę masę zdenerwowanych podróżnych, którzy wsiedli nie do tego autobusu, do którego chcieli… A może lepiej „prawoskrętny” i „lewoskrętny”…nie…coś mi mówi, że to chyba nie pomoże w skutecznym zmniejszeniu liczby pomyłek… Niezależnie od nazwy, najlepsze w tych autobusach jest to, że zatrzymują się nie tylko na wyznaczonych przystankach, ale przede wszystkim tam, gdzie chcemy. Wygodne. Proste. Ale też rzadko przyjeżdżają na czas. Stosują czas wyspiarski.

Czasami decydowaliśmy się nie korzystać z tak rozbudowanego systemu komunikacji publicznej i po prostu się przejść. Ale to wcale nie było łatwe – co chwila zatrzymywały się samochody i kierowcy pytali, czy nas gdzieś podwieźć. Czasami wręcz widzieliśmy, że zawracają tylko po to, żeby pomóc – szczególnie w nocy lub w deszczu. W ten sposób zdarzyło nam się kilka razy jechać tak, jak podróżuje wiele osób tutaj – na pace samochodu typu pickup. Bardzo to fajne – nie jest potrzebna klimatyzacja. A zdarzało się, że oprócz nas na pace było jeszcze kilka innych osób, w tym bardzo małe dzieci. Nie są tu wymagane żadne foteliki – małe dzieci zwykle wozi się na kolanach (jeżeli akurat nie są na pace, oczywiście). Może nie wydawać się to specjalnie bezpieczne, ale maksymalna prędkość dozwolona w jakimkolwiek miejscu na wyspie to 50km/h (czasami jest mniej), więc nie ma tu specjalnie możliwości na szaleństwo. A w przypadku motorów i skuterów, których jeździ tu całe mnóstwo, kaski są obowiązkowe. Ale tylko dla przyjezdnych. Tubylcy kasków mieć nie muszą. Pewnie mają mocniejsze głowy.

Największe bogactwo tej wyspy to jednak zdecydowanie ludzie. Nie tylko dlatego, że chcieli nas podwozić. Ludzie tu są niesamowicie przyjaźni – ale w sposób zupełnie bezinteresowny. To nie jest nachalna „przyjaźń” sprzedawcy, który chce nam coś wcisnąć. To wygląda raczej na zainteresowanie drugą osobą jako człowiekiem. Tutaj znowu normalna była rozmowa z osobami, których nie znamy. Rozmowa zupełnie otwarta, nie wymuszająca ciągłej czujności typu „czy on/ona zaraz nie będzie ode mnie czegoś chcieć?” Zdarzyło nam się dostać od „tubylców” owoce mango dla dzieci, a pani ze sklepu z pamiątkami dała Julkowi pelerynę przeciwdeszczową, bo padało jak wychodziliśmy 🙂

Rarotonga to również różne ciekawostki, jak chociażby:

  • Nie ma tu żadnego sklepu czy żadnej restauracji sieciowej, znanej w innych miejscach świata, nie ma nawet salonów samochodowych – to oczywiście wydaje sie zrozumiałe z punktu widzenia biznesu, ale jest też uderzające…po tym, jak przez cały świat gonią nas te same marki, te same kolory, te same mundurki…brr…
  • Czasami miałem wrażenie, że wszyscy tu się znają – wszyscy ze wszystkimi się witają, machają, wołają do siebie…czyli taka duża wiocha
  • Jeden z samochodów, które tu wypożyczaliśmy, miał…zimowe opony. Skąd tu coś takiego w ogóle wzięli???
  • Najpopularniejszym zwierzęciem na Rarotonga jest…kura. Jest ich pełno wszędzie – koło domu, na targu, obok lotniska, przy parlamencie, w barze, na plaży. I w sumie nie wiadomo kogo są – po prostu są
  • Lotnisko jest tu malutkie i latają głównie małe samoloty (łączące Rarotonga z pozostałymi z Wysp Cooka), ale 1-2 razy dziennie lądują i startują samoloty gigantyczne (jak na rozmiary nie tylko lotniska, ale też całej wyspy), takie jak B777 lub B787. Gdy startują, policja zamyka główną drogę wokół wyspy, żeby odrzut nie spowodował wypadków
  • Przy drogach rosną banany, paw-pawy (papaje), oczywiście kokosy, nie są ogrodzone i nikt nie kradnie
  • A w publicznych i knajpianych toaletach (zarówno damskich jak i męskich) są pojemniki z darmowymi prezerwatywami. Bezpieczeństwo przede wszystkim
  • Jak sobie jeszcze coś przypomnę, dopiszę 🙂

2 komentarzy

Prawda – wiele z miejsc, które odwiedzamy, jest wspaniałe. Czasami tylko, jak to miało miejsce w przypadku Rarotonga, tę wspaniałość nieznacznie obniżają nieproszeni goście. Jak chociażby ośmionogie insekty wielkości mojej dłoni, których w domu znaleźliśmy całkiem sporo. To wprawdzie tzw. Huntsman Spider, czyli gatunek raczej niegroźny, ale wyglądały dość przekonująco 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.