Japonia – kraj daleko od Polski. Na tyle daleko (wujek G podaje, że ponad 8500km), że nawet czas tu płynie inaczej. Poważnie – u nas jest rok 2017, natomiast tu – 29. rok ery Heisei. Chociaż przyznam – w większości miejsc posługują się naszym kalendarzem. Chyba po prostu chcą zrównać swój czas z naszym. Tylko po co?
A może żyją dwoma czasami na raz – dwoma prędkościami. Tak, to całkiem możliwe. Bo jak inaczej wyjaśnić pewne sprzeczności? Przykład – budują tu bardzo nowoczesne pociągi. Bardzo szybkie. Wygodne. Ciche. A co jest w każdym pociągu? A proszę bardzo:
Tak, to najprawdziwsza budka telefoniczna. Zresztą jest ich całkiem sporo też na mieście – nasze dzieci miały niemałą zagadkę, co to jest… Oczywiście nigdy nie widziałem nikogo korzytającego z nich. No może z wyjątkiem kogoś chowającego się przed hałasem, rozmawiającego przez swojego ajfona.
Inny przykład: zwykły sklep osiedlowy, jakich tu bardzo wiele. Jest w nim wszystko – niemal dosłownie. A na półce z pendrive’ami i płytami blu-ray znalazłem coś takiego:
Aż łezka mi się w oku zakręciła i oczywiście chciałem kupić – nie pamiętam już ile to lat minęło od kiedy ostatnio kupiłem jakąś kasetę… Ale staramy się raczej zmniejszać objętość i wagę bagażu niż zwiększać (do tej pory mieliśmy limit po 26kg na osobę, na najbliższym locie mamy już po 20kg – szukamy, czego się pozbywać), więc musiałem się jakoś pohamować. Ale zdjęcie zrobić musiałem.
Japonia to też kraj miniaturyzacji – i nie chodzi mi o elektronikę, którą teraz wszyscy i wszędzie minimalizują. To kraj miniaturyzacji wszystkiego. Na przykład puszek. Tak, tak – tych z piwem.
Ta po lewej, to standardowa puszka 0,33ml (chociaż tutaj to jest 0,35). Ta po prawej…taka na jeden łyk ;-).
A tu są podane objętości:
Była jeszcze wersja pośrednia – na duży łyk.
Miniaturyzują tu też samochody. Zdecydowana większość jeżdżących tu po ulicach samochodów to modele w ogóle nie znane na rynkach europejskich. Dużo z nich wygląda tak samo – jakby wziąć jakiegoś przeciętnego sedana klasy C i go ścisnąć, nadając mu kształty zbliżone do sześcianu. Wychodzi mniej więcej coś takiego:
A jak ktoś przypadkiem pomyśli, że mu się takie coś nie podoba i odważy się kupić coś „normalniejszego” (czyt. nieściskaną klasę C), to kończy tak:
Garaże tu też są dostosowane do tych standardów. Chociaż jeżeli chodzi o garaże, to mają trochę ciekawych pomysłów, wynikających głównie z braku miejsca. Garaże piętrowe, gdzie między piętrami nie jeździ się samemu (bo to wymaga przecież budowania wjazdów i zjazdów, a to jest przestrzeń, którą można wykorzystać na kolejne miejsca parkingowe), tylko robią to za nas maszyny. O takie jak chociażby ten:
A jak już jest garaż, w którym samemu się wjeżdża na górę, to minimalizują przestrzeń konieczną na dokonywanie manewrów montując coś podobnego do kolejowej obrotnicy:
Inne sposoby na zmniejszenie wykorzystania przestrzeni? Stacja benzynowa. Dla nas – w zasadzie każda stacja w Polsce czy Europie wygląda pod pewnymi względami tak samo – są dystrybutory, koło których trzeba się ustawić, zapłacić w automacie czy w budce… A tutaj? Tutaj nie ma miejsca na dystrybutor. Tutaj paliwo leje się z sufitu. Dosłownie.
A tam z przodu, na górze, niezbyt widoczne na zdjęciu są ekrany pozwalające kontrolować, ile już się nalało. Proste? Proste. Chociaż podejrzewam, że koszt postawienia stacji benzynowej do góry nogami może być wyższy niż koszt tych kilku dodatkowych metrów kwadratowych powierzchni. Przynajmniej w Polsce.
A jak już jesteśmy przy motoryzacji, to jeszcze jedna rzecz – tutaj samochody mają naprawdę pocieszne nazwy. Prowadzę mój osobisty ranking i na razie wygrywa Honda Spada. I bardzo żałuję, że to nazwa samochodu, nie samolotu.
Dlaczego więc Japończycy mieliby chcieć zrównywać swój czas z naszym? Nie wiem. Mam wrażenie, że to może być bardziej kwestia nacisków reszty świata – Japonia kiedyś odjechała tak daleko, że trzeba było jakoś sprowadzić ją na ziemię. Żeby sprzedać trochę poza-japońskich towarów. Jakie są efekty? Zgodne z oczekiwaniami… wszyscy w metrze czy na ulicy chodzą wpatrzeni w ekran telefonu marki zdecydowanie nie japońskiej. Tak – tu króluje jedna marka w telefonach. Pewnie domyślacie się, jaka?
Co jeszcze jest dla nas specyficznie japońskie? Oczywiście – jedzenie. Dużo smaczniejsze niż w poprzednich krajach. Ja jestem fanem słodkiego, więc mam tu swoje ulubione potrawy: np. bułki z dżemem z fasoli (pycha!). Lub:
Zielona czekolada! Smacznego!
Haha a mi ta nazwa samochodu kojarzy się z rybą… spada z włoskiego na polski to miecz pesce spada to miecznik