Malezję opuściliśmy już kilka dni temu, ale chciałabym jeszcze wrócić do KL, do miejsc, w których bardzo fajnie spędziliśmy czas z dziećmi. I choć są to miejsca, które (jak to w Kuala Lumpur) ciężko było znaleźć, to warto je odwiedzić.
- KLCC Park – schowany między wieżowcami, u stóp samych Petronas Twin Towers park, a w nim… największy, jaki dotąd widziałam, plac zabaw dla dzieci! Niesamowicie kolorowe konstrukcje z wieżami, zjeżdżalniami, mostkami, tunelami i co tam jeszcze można sobie wymyślić. Niektóre, połączone ze sobą, tworzyły długą ścieżkę pełną wyzwań dla małych i dużych, inne oddzielone były płotkiem lub kilkoma stopniami. Szczerze mówiąc nie wiem, jaki był klucz łączenia ich w takie, a nie inne, jakby mniejsze „podplace” zabaw, ale było tego naprawdę dużo i nie udało nam się przejść nawet połowy (głównie ze względu na temperaturę ponad 30 stopni i do tego dużą wilgotność powietrza, a także trudność z poruszaniem się wózkiem…).
Poza placem zabaw w parku jest też coś ala basen do zabawy dla dzieci. Jest płytki, bo ma może z 15-20 cm głębokości, więc jest bezpieczny dla wszystkich dzieci, ale cudownie można się w nim schłodzić w tak upalne dni. Są też dwa wodospady, prysznice i nawet mały basenik dla maluchów. Raj na ziemi 🙂 W wodzie widać mieszankę kulturową tego miasta: różne kolory skóry, czy ubrania do wody (często wynikające z wyznawanej wiary).
Porządku w wodzie pilnuje pan lub pani z gwizdkiem, którzy co chwilę wykrzykują czego nie wolno robić (co ciekawe – nie są to ratownicy, bo są kompletnie ubrani, mają nawet buty), a inna osoba w kaloszach cały czas wyławia liście lub inne nieczystości. Obok jest też toaleta i przebieralnie. Byliśmy w parku dwa razy. Mieliśmy tu jeszcze wrócić ostatniego dnia, ale niestety zatrzymały nas problemy żołądkowe… A szkoda.
- KL Bird Park – park, w którym podziwiać można prawie 200 gatunków ptaków! Duża część parku przykryta jest siatką, przez co ptaki, pomimo zamknięcia, żyją jak na wolności – mogą swobodnie latać, zakładać gniazda itp. Jest to ponoć największa tego typu woliera dla ptaków na świecie. Dzieci faktycznie zachwycało to, że ptaki były na wyciągnięcie ręki: paw siedział na murku obok, białe ptaki, których nazwy nie znam, spacerowały koło nas, a bajecznie kolorowe papugi można było obserwować jak jedzą lub bawią się goniąc się i krzycząc.
Jak to w takich miejscach bywa, w parku są różne pokazy ptasich umiejętności, karmienia poszczególnych gatunków, czy możliwość zrobienia sobie zdjęcia z papugami. My jednak byliśmy tam popołudniu, przed samym zamknięciem i nie załapaliśmy się na to, czego wcale nie żałujemy, bo uniknęliśmy też tłumów. Za to przed samym wyjściem, pan z obsługi podszedł do Tomka wciskając mu w rękę kawałek chleba i przekazał na ramiona dwa białe ptaki, które grzecznie posiedziały u niego przez jakiś czas, a nawet przeszły do mnie, jak wyciągnęłam do nich rękę 🙂 Niby nic, a cieszy 😉
Jeszcze jedną korzyścią z przyjścia popołudniu było to, że już na samym końcu zauważyliśmy, że ptaki zdecydowanie się ożywiły: latały, krzyczały, a nawet… kopulowały (to były chyba jakieś kaczki? działo się to na brzegu wody, a poza nami gapiami były ptaki innych gatunków, które głośno dopingowały, a po wszystkim nawet dziobały uciekającą do wody, chyba „oną” ;-))
Co ciekawe, w parku jest też plac zabaw dla dzieci, więc można dać im trochę poszaleć i zrobić sobie przerwę w zwiedzaniu. Sklepik z pamiątkami też oczywiście był, ale my takie miejsca mijamy szerokim łukiem ;-P
Co jeszcze można ciekawego zrobić w KL? My jeden dzień jeździliśmy po mieście autobusem hop-on hop-off. Kupuje się bilet na 24h (lub 48h) i w tym czasie można dowolną ilość razy wsiadać i wysiadać z autobusu, który objeżdża miasto i zatrzymuje się przy większości ciekawych miejsc. W ten sposób trafiliśmy na przykład do Chinatown, ale można w ten sposób dojechać właśnie do parku ptaków lub znajdującego się obok ogrodu botanicznego z parkiem orchidei. Nie jest to może tania przyjemność, ale przy dwójce małych dzieci i takich temperaturach to była jedyna możliwość zobaczenia wielu miejsc, nawet w porze drzemki Meli 🙂