Rok temu byliśmy w USA. W Waszyngtonie. I szykowaliśmy się już do pierwszej trasy samochodowej – przez Blue Ridge Parkway do NOLA (Nowy Orlean) i dalej na zachód – do Colorado.
Niedawno myśleliśmy „a rok temu lecieliśmy do Australii”, „rok temu byliśmy w Nowej Zelandii”, „rok temu napawaliśmy się pięknem pacyfiku na Wyspach Cooka”, „rok temu był nasz najdłuższy lot – do Buenos Aires”.
W którymś momencie z lekką trwogą i niemałym smutkiem zauważliśmy: „rok temu rozpoczął się ostatni etap naszego wyjazdu – USA”. Teraz czekamy jeszcze na moment, w którym powiemy: „rok temu wróciliśmy”.
Czyli żyjemy jeszcze naszym wyjazdem? Trochę tak – to była niesamowita przygoda. Ale troche nie – życie jest niesamowite każdego dnia. Chociaż czasami trudniej to docenić walcząc z wrzeszczącym i wierzgającym każdą kończyną dzieckiem niż robiąc sobie kolację na plaży w południowej Australii.
Nie będę też ukrywał, że co jakiś czas pojawia się w rozmowach myśl „to może sprzedajmy wszystko, co tu mamy i pojedźmy w świat?” Wiemy, że możemy. Wiemy, że sobie poradzimy. Co nas trzyma? Wygoda? Przyzwyczajenia? Nie wiem. Ale czasami myślę, że pewnego dnia to zrobimy.
Tymczasem – kilka zdjęć tego ostatniego etapu, czyli USA. A co na zdjęciach? Po kolei:
- Żyrafa. We własnej…osobie? W dodatku – w Colorado. W Mountain Zoo.
- Antena. Duża antena. Czyli Nowy Meksyk i VLA, czyli Very Large Array.
- Monument Valley, w stanie Utah – i robienie konkurencji naturze.
- Ponownie Utah, tym razem gdzieś w Arches National Park. Czyli znowu kamyczki.
- Wracamy do Colorado, do Peterson Air Force Base. Małe museum na terenie bazy i F/A-18.
- Na koniec kilka wspomnień z Route 66.